Nie jestem jak inne dziewczyny. O kobiecej solidarności

jestem jak inne dziewczyny

Zachęcamy was do przemyśleń na temat kobiecej solidarności. Uważamy, że to ważne zwłaszcza dziś. Czy wy jesteście jak inne dziewczyny?

Nie jestem jak inne dziewczyny

Znacie ten zwrot? Przewija się on zarówno w codziennych rozmowach, jak i dziesiątkach tekstów popkultury. Przyznamy się wam do czegoś – też tak kiedyś mówiłyśmy. Najczęściej za tymi słowami stoi komunikat: tak, jestem kobietą, ale nie tą słabą, naiwną, nudną, trzepioczącą od rzeczy i trzepoczącą przy tym rzęsami. Ja jestem fajna, a nie jak ta reszta. Za „nie jestem jak inne dziewczyny” czai się  głęboko zakodowany w nas samych patriarchat, który wiecznie podszeptuje, że większość kobiet to takie, no cóż, byle co. To nie nasza wina, że te pochodzące z odmętów ciemnej podświadomości głosy co i raz wypływają na powierzchnię naszych umysłów. Tak nas wychowano. Jeśli nie zrobili tego rodzice, swoje zafundowała nam szkoła, kościół, społeczeństwo i szeroko rozumiana kultura.

„Nie jestem jak inne dziewczyny” bo się wstydzę

 Kobieta mówiąca „nie jestem jak inne dziewczyny” wstydzi się bycia wziętą za „typową” kobietę, ponieważ, to fakt, ze wszystkich stron otaczają nas obrazy i teksty, w których prezentowane jesteśmy jako podrzędne i mniej znaczące, piękniutkie choć głupkowate istoty. Nic w sumie dziwnego, że można się oburzać na bycie zaklasyfikowaną do takiej, wątpliwej jakości, grupy.

Zresztą ile razy słyszałyście coś w stylu „jak na kobietę to jest mądra”, „jak na kobietę to ma silną psychikę”, „jak na kobietę to zrobiła sporą karierę”, „jak na kobietę, to całkiem nieźle potrafi trzymać rakietę do tenisa”. Ach, i jeszcze ten tekst o zasadzeniu drzewa, zbudowaniu domu i spłodzeniu syna. Takie jak powyższe komunikaty napuszczają kobiety na siebie nawzajem. Sprawiają, że  niektóre z nas myślą, że muszą codziennie, każdorazowo stawać do wyścigu o to, która okaże się być wystarczająco wartościowa, by uznać ją za pełnowartościowego człowieka, a nie tylko babę. W rezultacie kobiety separują się od siebie nawzajem i widzą w sobie wrogów.  Potrafią mówić sobie potworne rzeczy:

„Gdybyś była bardziej wysportowana/ silniejsza/ pewna siebie nie dałabyś się zgwałcić”

„Gdybyś była bardziej przebojowa zarabiałabyś więcej pieniędzy”

„Gdybyś nie dawała tak sobą pomiatać, mąż by cię nie uderzył a też i dzieckiem by się czasem zajął”

„Ja sobie na takie rzeczy nie pozwalam, gdybyś nie była taka słaba, nie przydarzałyby ci się takie sytuacje”

Inne kobiety

Nabawić się złego zdania o dziewczynach jednocześnie samemu nią będąc można zarówno za sprawą niepochlebnych przekazów kulturowych, którymi bombardowane jesteśmy od dziecka, jak i przez obserwację postaw znajomych kobiet z bliskiego otoczenia, które stale sekują inne kobiety. Tak naprawdę, trudno dziwić się temu,  że niektóre kobiety dorastając w takich warunkach uznały, że inne dziewczyny to ktoś, do kogo nie warto się porównywać. Pamiętajmy, że kobieta umniejszająca innej kobiecie tak naprawdę nie tyle jest agresorem, co ofiarą obowiązującego, przesiąkniętego na wskroś patriarchatem systemu wartości, w którym wzrosła.

Ale jest na to wszystko jeden niełatwy (bo wymagający zdecydowanego zakwestionowania wdrukowanej w nas obyczajowości) acz jednocześnie prosty lek. Solidarność. Słowo nam wszystkim doskonale znane, zajmujące w polskiej historii szczególne miejsce. Chyba, najwyższa pora włączyć je i w poczet HERstorii, co dziewczyny?

My jesteśmy jak inne kobiety. Kiedyś mówiąc te słowa pomyślałybyśmy, że urągamy swojej wartości. Dziś znając tak wiele twórczych, inspirujących, odważnych dziewczyn i wiedząc jaka siła masowo budzi się aktualnie w kobietach, przeciwnie – pojawia się w nas niepokój czy oby zasługujemy na określanie się w ten sposób. Ale potem przypominamy sobie, że umniejszania własnej wartości również nauczył nas patriarchat. Więc strzepujemy z ramion przestarzałe dyskredytowanie siebie i z radością, oraz, w świetle ostatnich wydarzeń świecących nam prosto w twarz, z lekko mokrawymi oczami stwierdzamy z całkowitą pewnością: tak, jesteśmy jak inne dziewczyny. A wy?

2 thoughts on “Nie jestem jak inne dziewczyny. O kobiecej solidarności”

  1. Bardzo wartościowy tekst. Też tak mówię, że nie jestem jak inne kobiety. Po przeczytaniu wpisu naszła mnie refleksja, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi. Dziękuję ?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top