Myślałyście kiedyś o nierównościach pomiędzy mężczyznami i kobietami w kontekście… planowania przestrzeni, w których na co dzień funkcjonujemy? Dziś chcemy przyjrzeć się jednej z najbardziej prozaicznych z nich, a mianowicie – toaletom.
Już małe dzieci wiedzą, że do toalety damskiej poczeka się statystycznie o wiele, wiele dłużej, niż do łazienek męskich. Na pewno doskonale znacie uczucie kolejkowego znudzenia i towarzyszące mu parcie na pęcherz z autopsji, ale czy zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego właściwie ta płciowa dysproporcja czekania na skorzystanie z toalet jest aż tak wyraźna?
Skąd się biorą kolejki do damskich toalet?
Pierwszym i najprostszym pomysłem wytłumaczenia tej sytuacji, jaki przyjdzie do głów wielu z nas, jest zapewne argument, że z racji na modę oraz odmienną budowę anatomiczną, kobiety korzystając z toalet częściej niż mężczyźni, muszą rozebrać się z większej ilości garderoby – a to zajmuje czas. Po drugie – jak zapewne zauważy wiele z was – w męskich toaletach znajduje się przeważnie ta sama liczba kabin, ale dodatkowo, skorzystać w nich można z pisuarów, a to znacząco wpływa na ilość miejsc w których załatwić można swoje potrzeby fizjologiczne. Ale czy „kilometrowe” kolejki do damskich toalet w klubach, muzeach, kinach, teatrach, na stacjach benzynowych, w centrach handlowych i wszelkiej maści innych miejscach publicznych, da się wytłumaczyć jedynie tym uzasadnieniem? Jak pokazują fakty – zdecydowanie nie! Zobaczcie same, jak wiele czynników stoi za wydłużeniem kobiecej kolejki przed łazienkami.
Jak pisze w swojej książce „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez:
„(…) wizyta w toalecie trwa w przypadku kobiet do 2,3 raza dłużej, niż w przypadku mężczyzn. Kobiety stanowią też większą część dwóch grup, które zazwyczaj potrzebują więcej czasu w toalecie: seniorów i niepełnosprawnych. Poza tym częściej towarzyszą im dzieci oraz osoby starsze i niepełnosprawne. Do tego dochodzi 20-25 procent kobiet w wieku reprodukcyjnym, które mogą mieć miesiączkę, a w związku z tym potrzebę zmiany tamponu lub podpaski. Kobiety mogą w ogóle potrzebować więcej wycieczek do WC niż mężczyźni: ciąża znacznie zmniejsza pojemność pęcherza, kobiety też osiem razy częściej niż mężczyźni zapadają na infekcje układu moczowego, co również zwiększa częstotliwość koniecznych wizyt w toalecie.”
Zobacz też: Jak ograniczać stereotypy płci w szkole? Poradnik dla nauczycielek i nauczycieli
„Pokój dla mamy z dzieckiem” utwierdza stereotyp
Czy więc obecny układ sił w publicznych toaletach uznać można za przystosowany do potrzeb kobiet? Odpowiedź sama ciśnie się na usta i jest zdecydowanie negatywna. Do podanych wyżej dysproporcji, dochodzi jeszcze kolejny, stworzony przez projektantów przestrzeni, aspekt: damskie toalety często połączone są z toaletami dla osób z niepełnosprawnościami (które przecież potrzebują w łazienkach więcej czasu niż osoby pełnosprawne, więc czasowo-płciowa dysproporcja toaletowa pogłębia się jeszcze bardziej), a także z przewijakami. Ten drugi problem bywa wprawdzie rozwiązany poprzez stworzenie oddzielnego „pokoju dla mamy z dzieckiem”, w którym można zająć się potrzebami niemowlaków bez świadomości, że ktoś za drzwiami uporczywie szarpie za klamkę, bo musi skorzystać z wucetu.
Takie rozwiązania z pewnością godne są pochwały, ale (i tu pojawia się kolejny genderowy problem związany z łazienkami) dlaczego pokoi tych nie nazywa się po prostu „pokój dla rodzica z dzieckiem”? Wielu tatów zajmujących się dziećmi poczuć może się nieswojo widząc plakietkę jasno sugerującą, że przestrzeń ta przeznaczona jest dla mam.
Za sprawą tego typu przekazów w przestrzeni miejskiej, które dziennie mijają i oglądają setki zarówno dorosłych, jak i dzieci, po raz kolejny niejako „podprogowe” utrwalony jest stereotyp, jakoby tylko kobiety mogły zajmować się dziećmi – a przecież wiemy, że w dzisiejszych czasach, jest to bardzo archaiczne i krzywdzące dla obydwu płci stwierdzenie. Tabliczki z komunikatem „pokój dla matki z dzieckiem” nie są z pewnością umieszczane na drzwiach do takich pomieszczeń w wyniku złej woli osób zarządzających danych obiektem. Są one po prostu wynikiem bezrefleksyjnego podążania za utartymi konwenansami i brakiem świadomości problemu, o którym piszemy.
Parę z was napisało do nas, że powysyłałyście_liście maile do miejsc, w których takie karteczki wiszą i szybko zostały one zmienione na bardziej równościowe hasła. Jest to świetny pomysł na małe a jakże znaczące działanie, jakim można wspierać równość płci. Jeśli kojarzycie z miejsca, w których znajdują się „mamowe pokoje”, może też zdecydujecie się na napisanie maila z sugestią na przeprawienie nazwy na „pokój dla rodzica z dzieckiem”?
Zobacz też: Dlaczego potrzebujemy feministycznego rodzicielstwa?
Kolejki do damskich toalet jako papierek lakmusowy
Wiemy, wiele osób powiedzieć może, że zaprezentowane w tym artykule problemy to doszukiwanie się dyskryminacji na siłę. Ale czy oby na pewno tak jest? Nam wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. Długie kolejki do damskich toalet to raczej papierek lakmusowy systemu, w którym wszyscy funkcjonujemy i który wpływa na wszelkie sfery naszego życia, w tym na aranżacje przestrzeni, w których żyjemy.
Miasta oraz przestrzenie publiczne częściej niż przez kobiety projektowane były przez mężczyzn i w pierwszej kolejności miały zaspokajać przede wszystkim ich potrzeby. Nie sugerujemy, że jest to jawnie i świadomie wymierzony w kobiety zabieg. Po prostu przez lata, to głównie mężczyźni decydowali o tym, jak rozdystrybuowana ma być przestrzeń, bazując na swoich męskich doświadczeniach, często bez świadomości tego, jakie dyskomforty znosić muszą kobiety. Dane na temat potrzeb ludzi przebywających w przeróżnych przestrzeniach, przez ostatnie dziesięciolecia nieproporcjonalne rzadziej zbierane były od kobiet, niż od mężczyzn i z tej prostej (i przykrej) przyczyny, nie wiemy o wielu typowo kobiecych problemach związanych z użytkowaniem konkretnych miejsc. Istniały one od lat, ale dotychczas bardzo rzadko ktoś o nie żeńską część społeczeństwa pytał, a jeszcze rzadziej w konkretny sposób na nie odpowiadał. Na szczęście współcześnie coraz więcej przestrzeni projektuje się z pomocą danych zebranych podczas kompleksowych konsultacji społecznych i sugestii antropologów_lożek architektury, jednak sprawa nadal przepełnionych damskich toalet w nowych budynkach pokazuje, że wiele jest jeszcze w tej materii do zrobienia.
Sprawa kolejek do damskich toalet to nie jest błaha
Na koniec, przy okazji omawiania wątku toaletowego, chciałybyśmy zachęcić was do zastanowienia się nad tym, jak łatwo jest nam wszystkim wpaść w pułapki stereotypowego myślenia. Osobiście zajmuję się tematyką genderową od ładnych paru lat, a dopiero niedawno zaczęłam na poważnie zadawać sobie pytanie, o co chodzi z tymi przydługimi kolejkami do damskich toalet – do tej pory zbywałam moją frustrację myślami w stylu „tak po prostu jest”. Tymczasem okazuje się (po raz kolejny), że warto drążyć nawet najbłahsze tematy, które wydają nam się być zaskakujące – często kryje się pod nimi dużo więcej sensów, niż z pozoru mogło nam się wydawać. A jeśli sprawa dotyczy tematyki płci – w naprawdę ogromnej większości przypadków okaże się, że to, co uznajemy za normę nie do zmiany, wynika z konkretnych, ograniczających jakąś grupę społeczno-kulturowych norm, które bez zastanawiania powielamy, a na których przemianę możemy mieć realny i namacalny wpływ.